niedziela, 30 maja 2021

Urodziłam dziecko szejka - najbardziej obrzydliwa książka Marcina Margielewskiego

 "Bicie nie byłoby Ci w stanie zaszkodzić" 
- Marcin Margielewski w stosunku do kobiety 


Ostrzegam – recenzja może zawierać wiele spoilerów. 

          Minęło kilka dni, odkąd skończyłam wreszcie czytać książkę autorstwa Marcina Margielewskiego, pod tytułem “Urodziłam dziecko szejka”.  Muszę przyznać, że mimo iż czytałam już wcześniej kilka innych książek tego autora – ba! Kiedyś nawet chwaliłam, uznając, że zasługują na ocenę 6-7/10 - mój błąd - to żadna z poprzednich nie wzbudziła we mnie tyle... obrzydzenia. Myślałam, że książki, które tworzy Laila Shukri są na bardzo niskim poziomie, ale najwidoczniej się przeliczyłam.  

          Jedynym plusem jest lekki styl autora, przez co książkę czytało się szybko - dzięki Bogu.  

          Historia zawarta w książce - jak twierdzi sam autor - została opowiedziana mu przez Polkę, która wyjechała najpierw do Dubaju, a następnie do Arabii Saudyjskiej jako pielęgniarka. Pomijając wątek Dubaju, gdyż on nie wnosi za wiele do głównej historii – Ola – bo takie imię nosi główna bohaterka, trafia ostatecznie do Ryijadu, gdzie ma zostać osobistą pielęgniarką jednej z niepełnosprawnych córek arabskiej SZEJKI. Oczywiście wszystko musi się pokomplikować i przez pałacowe intrygi SZEJKI oraz jej kuzynki a zarazem teściowej jej syna Rahima, Ola zostaje potajemnie zapłodniona in vitro w klinice ginekologicznej w Genewie. W zasadzie właśnie po to została w rzeczywistości sprowadzona do Arabii Saudyjskiej - gdyż okazało się, że syn SZEJKI i jego żona nie mogą mieć dzieci. Co później oczywiście okazuje się po części bujdą jak i niezrównoważeniem psychicznym owej SZEJKI.  

          W międzyczasie - w zasadzie powiedziałabym, że jest to główny wątek - poznajemy biografię każdego członka arabskiej rodziny w Ryijadzie. W zasadzie mogłabym posilić się na tezę, iż o samej rodzinie Saudów dowiadujemy się więcej niżeli poznajemy postać Oli.  

          Oczywiście w książce nie brakuje kilku gwałtów pedofilskich na małym chłopcu - dogłębnie opisanych; gwałty na dwunastoletniej dziewczynce, gwałtu na randomowej kobiecie w szpitalu w Ryadzie - naprawdę randomowej, sytuacja wyglądała tak, że książę się obudził, przechodził korytarzem i wszedł do przypadkowej sali, gdzie leżała pewna kobieta i po prostu ją zgwałcił. Nie ważne, że szpitale w Arabii Saudyjskiej są podzielone odnoście płci, ale o tym w dogłębniejszych wyjaśnieniach dotyczących samej Arabii. 

          Autor pisze w sposób, jakby szczerze nienawidził wszystkich kobiet oraz osób, które wyznają islam. Choć znacznie bardziej widać właśnie tą nienawiść do kobiet. Nienawiść, pogardę, wiele wyrażeń sugeruje głęboko zakorzeniony szowinizm – dobrym przykładem będzie zacytowanie tutaj słów autora, iż “kobieta jest całkowicie podporządkowana swojemu mężowi, a jej rola sprowadza się do świadczenia usług seksualnych i rodzenia dzieci”. 

           Autor nie wykonał również odpowiedniego riserczu, który pozwoliłby mu opowiadać bez problemów o świecie arabskim – w tym przypadku o Arabii Saudyjskiej. W książce nagminne pojawiają się błędy kulturowe, bzdury dotyczące kultury Saudów oraz brak wiedzy o islamie - jednocześnie autor próbuje po swojemu wyjaśniać fragmenty Koranu, które zazwyczaj tłumaczone są przez uczonych, którzy zgłębiają owe tematy latami, często poświęcając temu całe swoje życie. Cóż, autor z przypadku wie najlepiej (sarkazm). 

          Poniżej znajdziecie pytania, które zadałam mojej przyjaciółce, która mieszka od ponad 6 lat w Arabii Saudyjskiej, w Medynie. Wyjaśnia ona pewne aspekty kulturowe czy religijne, o których wspomniano w książce.  

 

          1.Autor sugeruje, że status kobiet w Arabii Saudyjskiej jest niski bądź wcale go nie ma. 

Odpowiedź: Status kobiet w Arabii Saudyjskiej od zawsze był wysoki. Kobiety nie są zmuszane do pracy czy studiów, jeśli pracują lub studiują, to jest to ich wybór, a nie odgórnie narzucona norma społeczna. Nie zmusza się kobiet do małżeństwa czy rodzenia dzieci, to również jest ich wybór. Panie mogą posiadać nieruchomości, być głowami firm, prowadzić samochody, podróżować bez opiekuna, mogą robić wszystko to, co jest czyste, bezpieczne i dozwolone przez Islam. Kobieta nigdy nie dokłada się do opłat, a wszystkie zarobione przez nią pieniądze są tylko jej. Odebranie ich np. przez męża, brata lub ojca czy syna jest karane więzieniem i grzywną! To samo dotyczy nieruchomości. Kobieta sama, dobrowolnie może przepisać majątek na swojego mahram, ale: on musi oddać, jeśli jest tylko pożyczone. 

          2.Autor nazywa arabską arystokrację „szejkami”. Czy to jest poprawne? 

Odpowiedź: Saudyjska arystokracja nie jest "szejkiem", a książętami. Słowo Sheikh może oznaczać nawet starszyznę z danego plemienia, głowę rodziny, zarządcę miasta lub wioski. Jest to tytuł honorujący ludzi na odpowiedzialnym stanowisku. W saudyjskim slangu tego słowa używa się również żartobliwie: Ya Sheikh! W Arabii Saudyjskiej używa się tytułu książęcego. 

          3.Autor sugeruje, iż w Arabii łatwo jest o gwałt - przykład, gdy Malik gwałci przypadkowa kobietę w szpitalu.  

Odpowiedź: W Arabii Saudyjskiej bardzo trudno jest o gwałt. Społeczeństwo jest podzielone na: kobiety oraz mężczyźni. W Saudyjskim społeczeństwie nikt nigdy nie zostawi kobiety w towarzystwie obcego mężczyzny. Tutaj natomiast odniosę się do fragmentu, gdzie jeden z bohaterów książki gwałci przypadkową kobietę w szpitalu: NIE. To nie jest możliwe, ponieważ szpitale również stosują segregację płci, a dodatkowo szpitale zatrudniają ochronę. Nikt nie może się pałętać po oddziałach, bo tak mu się podoba. 

          4.Autor sugeruje, że każda bogatsza rodzina Saudów posiada własny samolot, dzięki któremu podróżuje po świecie bez granic i wiz.  

Odpowiedź: Rodzina królewska, bądź milionerzy z pewnością mogą sobie na to pozwolić, ale sugerowanie, że każda rodzina posiada jest raczej błędnym założeniem. Nie każdy ma taki kaprys, ludzie są różni, nawet bogaty człowiek niekoniecznie musi być rozrzutny. Podróż bez wiz? W przypadku ministrów, króla czy wysoko postawionych polityków możliwe, że tak jest, ale "przeciętny" bogaty Saudyjczyk wciąż musi stosować się do panującego prawa. 

          5.Autor sugeruje, iż za kradzież (w rzeczywistości podłożenie biżuterii ofierze przez szejkę) zostało ukarane obcięciem dłoni - wyrok sądu, ofiara złapana przez policję religijną.  

Odpowiedź: Obcinanie rąk to ostateczność w Islamie i każdy sędzia doskonale o tym wie. Prawo zawiera regulacje i zasady kiedy można doprowadzić do obcięcia ręki, a kiedy należy to pominąć. W książce Margielewskiego zostały pominięte istotne szczegóły m.in. świadkowie i jak ważni są w sprawie. 

Dodatkowy komentarz: Autor również przeinaczył prawdziwe informacje dotyczące owego prawa robiąc z niego coś normalnego, powszechnego i mającego miejsce niemal każdego dnia.  

          6.Autor sugeruje czynne działanie policji religijnej w kraju.  

Odpowiedź: Policja religijna tudzież obyczajowa / moralna o nazwie mutawa była fundamentem funkcjonowania kraju stricte wyznaniowego (jakim jest Arabia Saudyjska). Obecnie od ponad 6 lat została zepchnięta na margines i swoje obowiązki pełni tylko i wyłącznie na terenie dwóch meczetów: Nabawi w Medynie oraz Al Haram w Mekce. Wiąże się to z szeregiem reform, które zaszły przez ostatnie 6 lat, pod patronatem projektu: Wizja 2030. Arabia Saudyjska otworzyła swoje granice dla turystów. Nie są oni zobowiązani do muzułmańskiego dress code. 

          7.Autor porównuje funkcjonowanie rodzin Saudyjskich do rodzin w Emiratach - mówi o takich samych schematach rodzinnych etc. 

Odpowiedź: Zarówno Arabia Saudyjska, jak i Emiraty są dwoma odrębnymi państwami. Panuje w nich inna kultura i obyczaje. Społeczeństwa te funkcjonują zupełnie inaczej. Nie można generalizować i mówić ogółem o wszystkich rodzinach, wrzucając je do jednego wora. Nawet samo społeczeństwo saudyjskie jest bardzo mocno zróżnicowane! Inaczej funkcjonują rodziny beduińskie, a inaczej te miastowe. Można spotkać rodziny bardzo otwarte i "liberalne", jak i te konserwatywne, zamknięte. 

          8.Według autora kobiety w Arabii nie maja żadnych praw a ich rola sprowadzania do usług seksualnych mężczyzną, do rodzenia dzieci.  

Odpowiedź: Religia Islamu stawia rodzinę na piedestał. Jest to wartość nadrzędna, tutaj dzieci są ważną częścią społeczeństwa i nie gardzi się nimi tak, jak robi to Margielewski. Pełna rodzina to fundament społeczeństwa, buduje przyszłość, nie pozwala m.in. kończyć linii danego rodu (dlatego w Arabii Saudyjskiej rody trwają po 1000 lat, jak nie dłużej). Nie ma niczego pogardliwego w byciu matką, nawet jeśli Saudyjki są wychowywane w duchu rodzinnym. 

          9.Według autora jedynym priorytetem Arabek jest rodzenie dzieci. 

Odpowiedź: Absolutnie nie. Jest mnóstwo Saudyjczyków, którzy osiągają sukcesy nawet na arenie międzynarodowej. Budują własne biznesy, pracują, studiują, zdobywają medale na olimpiadach itd. Jedno nie wyklucza drugiego! Można być matką / ojcem i nadal osiągać wiele na innych szczeblach życia! 

          10.Autor sugeruje, że narodziny dziewczynki w krajach arabskich w tym w Arabii Saudyjskiej jest tragiczną nowiną i tragedią, bo ludzie chcą chłopców.  

Odpowiedź: W Arabii Saudyjskiej narodziny dziecka to powód do dumy bez względu na płeć. Wiele firm oferuje wykupienie specjalnych pakietów na dzień: "baby shower" (dla obu płci). Na drzwiach domu wywiesza się kolorowe baloniki, szarfy, przygotowuje poczęstunek dla odwiedzających rodzinę gości. Nigdy nie widziałam, aby było inaczej! Jeszcze w szpiatlu podczas odwiedzin (tylko najbliższej rodziny, żaden non mahram nie może odwiedzić kobiety) bez względu na płeć, obsypuje się matkę i dziecko prezentami, słodyczami, kwiatami. 

          11.Autor sugeruje, że zakopywanie nowonarodzonych dziewczynek jest częste u Saudów - w czasach obecnych. 

Odpowiedź: Takie praktyki są zakazane i są one traktowane jako morderstwo. Arabowie na długo przed Islamem mordowali niemowlęta płci żeńskiej (fakt historyczny). Natomiast po objawieniu świętego Koranu, w którym Bóg zakazał krzywdzenia dziewczynek, takie działania były stopniowo zwalczane wraz ze wzrostem liczby nowych konwertytów. Uprzedzając Margielewskiego, NIE, nie zakopuje się już dzieci od prawie 1500 lat. 

          12.Autor sugeruje, że rozwód to najgorsza kara dla Saudyjskiej kobiety i one się boja tego jak ognia. 

Odpowiedź: Rozwody w Arabii to nie jest żaden temat tabu. Kobiety się go nie boją! Wskaźnik rozwodów jest niewyobrażalnie wysoki, a w 2020 roku dodatkowo wzrósł o 8,9%. (Wszystkie statystyki są dostępne w języku angielskim i są one oficjalnymi rządowymi statystykami). Osobiście znam więcej rozwódek i singielek niż mężatek. Rozwód w przypadku kobiety muzułmańskiej nie jest tragedią. Jak pisałam w punkcie pierwszym, na kobiecie nie ciąży żaden obowiązek finansowy! Po rozwodzie wraca do swojej rodziny i prowadzi życie takie, jak przed zawarciem małżeństwa. 

          13.Autor sugeruje, że co drugi Saudyjczyk ma po kilka żon  

Odpowiedź: Wśród bogatych Saudyjczyków posiadanie więcej niż jedną żonę może być faktycznie realnym zjawiskiem, ale nie jest ono powszechne wśród klasy średniej. Mieszkając w Arabii przez 6 lat nie poznałam ani jednej rodziny, gdzie było więcej żon, a bardzo chciałam taką rodzinę poznać i dowiedzieć się więcej np. dlaczego pierwsza żona zgodziła się na to, aby jej mąż poślubił drugą. Niestety nie miałam okazji. W moich rozmowach z koleżankami Saudyjkami słyszałam zawsze, że w takiej sytuacji wybrałyby rozwód, aniżeli pozwoliły na drugą żonę. 

          14.Autor sugeruje, że za ciąże z gwałtu w Arabii idzie się do więzienia bądź jest się zabijanym - dotyczy tylko kobiet.  

Odpowiedź: Nie. Kobieta nie ponosi kary jeśli faktycznie została zgwałcona. Ma również możliwość wykonania aborcji w takim przypadku (do 120 dnia ciąży). Kara śmierci w prawie Sharia figuruje tylko w przypadku zdrady małżeńskiej, ALE! W takim przypadku wymaga się w sądzie 4 lub 5 (nie pamiętam) NAOCZNYCH świadków. W przypadku współżycia przedmałżeńskiego (również wymaga się świadków, z wyjątkiem ciąży, co jest oczywiste) karą są baty – równa ilość dla obu płci. Kara zostaje anulowana jeśli wezmą ślub. 

          15.Autor sugeruje, że przy sprawach gwałtów itd.  sąd zawsze obierze stronę mężczyzny. 

Odpowiedź: Nigdy. Są sprawy gwałtów na kobietach w Arabii i zostawali skazywani mężczyźni. Wyrok mógłby być inny np. z braku dowodów, składania fałszywych zeznań przez kobietę itp. 

          16.Autor sugeruje, że w Arabii Saudyjskiej in vitro nie jest ogólnodostępne. 

Odpowiedź:  In vitro jest ogólno dostępne w Arabii i w przypadku bezpłodności obywatela / ki, rząd refunduje zabiegi, zwłaszcza jeśli np. mężczyzna ma jedno jądro i wiadomym jest, że zapłodnienie będzie niemożliwe. Jeśli natomiast para dobrowolnie decyduje się na in vitro ponieważ szanse na zajście w ciążę są niskie, wtedy obywatel opłaca zabiegi sam. Są one kosztowne ok. 15,000 – 20,000 SAR (1 zł = ok. 1 SAR). 

          17.Autor usiłuje wyjaśnić, że gwałt na kobiecie jest formą dżihadu. Czy to prawda? 

Odpowiedź: Dżihad to walka ze swoimi słabościami, bądź obrona ummy muzułmańskiej przed atakami / najeźdźcami. Jak może być dżihad wytłumaczeniem dla gwałtu? Jak? 

          18.Autor sugeruje, że kobiety w Arabii nie mogą wyjść z domu bez pozwolenia opiekuna, nie mogą się rozwijać i spełniać zawodowo.  

Odpowiedź: To jest powielany, zasłyszany stereotyp latający po sieci w Polsce od lat. Kobiety wychodzą same z domu i nie potrzebują żadnej zgody. Prawdopodobnie wzięło się to stąd, że dopóki młode pokolenie mieszka z rodzicami, informuje ich o wszystkim. Dotyczy to obu płci! Druga moja teoria jest taka, że kobiety nie posiadające własnych szoferów teoretycznie nie były w stanie ruszyć się z domu (i nie tylko kobiety, bo chłopcy bez samochodów również musieli liczyć na podwózkę u kogoś). Infrastruktura w Arabii nie ma rozwiniętego transportu publicznego. Nie jeżdżą autobusy (z wyjatkiem kilku kursów do meczetu w Mekce i Medynie), nie kursują tramwaje, a i kolej została wybudowana stosunkowo niedawno. To utrudnia poruszanie się po miastach i pozostaje Uber lub ktoś życzliwy. 

          19.Autorukazuje Saudyjczyków jako niewyżyte seksualnie zwierzęta, które tylko chodzą i gwałcą wszystko co się rusza. 

Odpowiedź: No tak, bo nikt tutaj nie ma normalnego życia tylko wszyscy żyją seksem jak Margielewski :D On taki niewyżyty, że nawet książki o tym musi pisać :D 

 
Kliknij na zdjecie, aby przenieść się na instagram Dominiki. Znajdziesz tam rzetelne informacje dotyczące Arabii Saudyjskiej, w której mieszka.
Kliknij na zdjęcie, aby przenieść się na Instagram Dominiki, która mieszka w Arabii Saudyjkiej. Znajdziecie u niej żetelne informacje dotyczące tego kraju. 

niedziela, 16 maja 2021

Czy warto przeczytać Turecką rozkosz?

 "– Największe światowe marki dla nas projektują! Prada, Yves Saint Laurent, Versace… – wymieniała nazwy koncernów odzieżowych, które choć na co dzień się tym nie chwalą, mają w swoich kolekcjach ekskluzywne stroje zaprojektowane specjalnie dla muzułmanek. Piekielnie drogie ciuchy, na które mogą sobie pozwolić żony szejków i naftowych potentatów z Arabii Saudyjskiej oraz niektóre dobrze sytuowane kobiety z innych krajów. Na przykład Magda."


“Historia Polki, której serce wpadło w pułapkę miłości. 
Ta historia wydarzyła się naprawdę. Ten wyjazd zmienił jej życie. Ta książka ma być przesłaniem. 
Kiedy Magda, najlepsza przyjaciółka Basi, wyjeżdża na wakacje do Turcji, żadna z nich nie przypuszcza, jak bardzo zmieni to losy ich obu… 
Już w drugim tygodniu urlopu Magda wyznaje Basi, że jej serce skradł przystojny Murat. I za nic ma przestrogi o mężczyznach z tamtych stron, którzy bez skrupułów wykorzystują kobiety takie jak ona. Zakochana po uszy, planuje wziąć ślub i zacząć nowe życie w Turcji. Barbara nie podziela jej entuzjazmu, ale po jakimś czasie, gdy jej sytuacja zawodowa w Polsce się komplikuje, sama pakuje walizki i wsiada w samolot lecący do Stambułu. 
Ten jeden lot odmieni całe jej życie. 
Czy Polka oprze się podrywom atrakcyjnych i bogatych Turków? Którego wybierze? Do czego zdolny jest mężczyzna, by zdobyć swą wybrankę? Czy życie tych kobiet, które uległy czarowi mężczyzn Wschodu, zawsze przypomina bajkę? 
Tę historię autorka zaczęła opisywać na jednym z forów internetowych, gdzie doradzała Polkom wracającym z wakacji pod palmami ze złamanym sercem. To one prosiły, by z tych zapisków i porad stworzyła książkę. Tak powstała Turecka rozkosz”

 
          W chwili, gdy zobaczyłam na bookstagramie, że ruszyła promocja tej książki trochę się zdenerwowałam. „Kolejna książka o złych Arabach i naiwnych Polkach” przeszło mi przez myśl. Spojrzałam na biogram autorki i zobaczyłam niemalże kopię biogramu Laili Shukri (możecie to szybko sprawdzić chociażby na lubimyczytać). Myślę „Mój Boże, kolejny twór, który przekłamie kulturę, religie i nawciska czytelnikowi bzdur”. Książkę zamówiłam niemal od razu, w dzień premiery i po niewielkiej przygodzie z księgarnią, książka od razu poszła w obroty. 
 
Turecka rozkosz wzbudziła we mnie wiele emocji... 
Złość 
Niemoc 
Śmiech 
Zażenowanie 
Rozgoryczenie 
Czasami nie wierzyłam w to, co czytam. 
Czasem miałam wrażenie, że wyjdę z siebie i stanę obok. 

          W zasadzie nie mam pojęcia od czego mam zacząć moją ocenę tejże książki. Zacznę więc może od tego, że wśród wszystkich innych książek w tematyce arabskiej i pokrewnej, to Turecka rozkosz ma najładniejszą okładkę - choć szczerze powiedziawszy grafika kojarzy mi się bardziej z klimatami Maroka niżeli Turcji.  
Przejdźmy teraz do opisu z tyłu okładki. Chodzi mi głównie o słowa, że historia z książki wydarzyła się naprawdę - po czym na samym dole książki pisze, iż została poproszona przez kobiety na forach, “by z tych zapisków i porad stworzyła książkę. Tak powstała Turecka rozkosz”. Nie wiem jaki był zamysł, ale książka nie jest raczej miejscem, gdzie znajdziemy jakiekolwiek porady – poza tym, jak powiedziała moja przyjaciółka - na miejscu autorki nikomu by nie doradzała, bo nie chce być odpowiedzialna za cudze wybory i ewentualne niepowodzenia. 

          Następna rzecz, która nie przypadła mi do gustu - choć po riserczu dotyczącym Turcji jak i samych jej mieszkańców - to mowa dotycząca religii, o której niestety autorka mało wie (przynajmniej tak wnioskuje po przeczytaniu książki). Widać jednak, że osoba, która książkę czytała próbowała zrobić jakiś wstępny risercz – niestety, nie za dobry, w większości (to prawdopodobne) odbierany poprzez pryzmat wyznawców w Turcji a nie czytając teorię. Tutaj nie podobała mi się również postać Magdy, która była przyjaciółką Basi - głównej bohaterki. Poprzez postać tą poczułam, że została stworzona/wklejona do powieści na siłę - po to, aby pokazać, że związki mieszane mają jeszcze drugą stronę medalu – dlaczego więc mi się nie podoba? A to dlatego, że w postaci Magdy mamy wykreowaną stereotypową kobietę, która przechodzi na islam dla męża (choć zarzeka się tak nie jest, a jej zachowanie przeczy jej słowom). Krzywdzi to obraz innych kobiet, które przyjęły religię partnera przed jego poznaniem, bądź po, wyłącznie dla siebie – przez to wszystkie postrzegane są właśnie przez taki pryzmat, że są w stanie dla męża/partnera zrobić wszystko, a po ewentualnym rozstaniu wrócić do swoich dawnych zwyczajów. W przypadku postaci Magdy spotykamy się z tym, że postać ta po przejściu na islam stosuje się jedynie do nakazu noszenia hijabu – nie mając przy tym nic przeciwko, aby pić alkohol “bo przecież Allah nie pogniewa się za kieliszek wina do obiadu”. Postać Magdy próbuje również przemycić do fabuły ciekawostki o islamie – niestety, głównie nieudolnie właśnie przez to, że przedstawia ona religię poprzez pryzmat kultury, a wiele informacji, które przedstawia jest po prostu błędne. Niektóre z nich jednak zgadzają się z prawdą - na przykład to czym jest mięso halal. Magda również powiela stereotyp, że wszystkie muzułmanki ubieraja się u drogich projektantów.

          Przejdźmy dalej... 

          Główna postać - Basia, to próba wykreowania postaci innej niż wszystkie w książkach o tejże tematyce. Oczywiście wyszło jak wyszło. Niemal każda kobieta z książek o “Arabach” (tak, wiem, Turcy to nie Arabowie, ale tutaj mówię ogólnie) pracuje w wielkiej korporacji (najlepiej w wielkim mieście) traci prace, życie wali się jej na głowę i trafia na przystojnego, orientalnego mężczyznę, który - mimo uprzedzenia przed kolejnym nieszczęśliwym związkiem - zdobywa jej serce. Brzmi znajomo? Podobne postacie występują chociażby w Jestem żoną szejka, Jestem żoną terrorysty czy Byłam kochanką arabskich szejków autorstwa Laili Shukri. Na początku Basia udaje, że nie interesują ją mężczyźni, ale bardzo szybko wpada w ramiona pierw jednego, a później drugiego Turka, który rozkochuje ją do granic możliwości. Tutaj zajechało mi trochę fabułą Zmierzchu. Z czasem Basia coraz bardziej głupieje (uwaga spoiler) wybacza partnerowi nawet to, że ją uderzył - nie wspominając tutaj o potencjalnej zdradzie. Nie ważne, że wcześniej została zdradzona przez dwóch narzeczonych, których miała wcześniej w Polsce.  

     Turcy w książce przedstawiani są jako w większości bogaci ludzie, mieszkający w ogromnych willach i szastającymi pieniędzmi na prawo i lewo. Chwilami podczas czytania czułam się tak, jakbym czytała o szejkach z Dubaju czy jakiegoś innego Emiratu. Bardzo często padają nawiązania do tureckich seriali, które w Polsce na przestrzeni ostatnich lat zrobiły furorę. Nawet matka głównej bohaterki jest fanką tych seriali. Widziałam niektóre z owych seriali i odnoszę wrażenie, że autorka mogła bardzo inspirować się historiami z tureckich tasiemców.  

          Jedną z gorszych rzeczy w książce były zupełnie niepotrzebne sceny erotyczne. Oczywiście nie były one tak złe, jak te, które opisuje chociażby w swoich publikacjach Laila Shukri (nie omieszkując dokładnego opisu orgii z dziećmi - ale może o ped*ilskich pociągach Shukri napiszę, kiedy indziej, w innym poście, bo myślę, że jest to temat dość ciekawy do poruszenia). Moim zdaniem można było zaznaczyć, co wydarzyło się pomiędzy postaciami, ale nie trzeba było od razu opisywać co dokładnie, w jaki sposób. Mogę to zrzucić na to, że ja po prostu nie lubię tego typu scen w książkach.  

          Sam biogram autorski wzbudza we mnie pewne wątpliwości. Na polskim rynku literackim w ostatnich latach ukazuje się coraz więcej publikacji, coraz więcej autorów, którzy twierdzą, że ich książki są prawdziwymi historiami. Mamy tutaj chociażby Lailę Shukri czy Marcina Margielewskiego. Już sam fakt, że biograf Miry Hafif jest niezwykle podobny do tego Laili Shukri wzbudza wątpliwości:  

Mira Hafif: “Ukrywająca się pod pseudonimem Polka, która dzieli życie między Turcję, gdzie mieszka, a Polskę, która jest jej domem. W 2019 roku, w dramatycznych dla siebie okolicznościach, postanowiła opisać swoją turecką historię na jednym z forów internetowych. Gdy tylko może udziela w internecie porad kobietom, które zastanawiają się nad porzuceniem wszystkiego dla wakacyjnej miłości. "Turecka rozkosz" to debiut powieściowy Hafif.” - lubimyczytać 

Laila Shukri: “Ukrywająca się pod pseudonimem pisarka jest znawczynią Wschodu, Polką mieszkającą w krajach arabskich i mającą za męża muzułmanina. Obecnie mieszka w Emiratach Arabskich, bywała także w innych krajach azjatyckich. „Perska miłość” to jej debiut powieściowy. Napisała także inne powieści o losie kobiet w krajach muzułmańskich, wszystkie oparte na opowieściach ludzi, których spotkała lub własnych obserwacjach.” 

          Główną różnicą jest kraj, w którym odbywa się akcja książek obu pań. O “prawdziwości” i “rzetelności” Miry Hafif każdy już powinien zadecydować sam.  

          Dla odmiany powiedzmy o jakiś pozytywach Tureckiej rozkoszy – poza okładką oczywiście. Język, którym napisana została powieść jest lekki, tekst czyta się dość szybko. Nie znajdziemy tutaj prostych dialogów, które spłaszczają się do “dzień dobry” “co u ciebie?” “dobrze? To dobrze”. Oczywiście nie są to również wyżyny pisarstwa, nie jest to książka wybitna, ale nie jest też jakaś tragiczna. Mimo wszystko – nie licząc bzdur o religii i tym, co napisałam wcześniej - książkę czytało się całkiem przyjemnie. Jednak nadal nie było aż tak przyjemnie.  

          Autorka bardzo ładnie opisała miejsca w Turcji, przez co można pomyśleć, że niezależnie od prawdziwości historii, to autorka odwiedziła ten kraj choć raz – ewentualnie chodziła po Google street, jak ja po Wenecji przez co później okazało się, że znam miasto niemal na wylot, haha. Autorska skupiła się również na przybliżeniu kultury tureckiej – niestety wplatając w nią tłumaczenie religii, co nie wyszło, ale to już ustaliliśmy wcześniej. Więc jeśli chodzi o kulturę, codzienne życie Turków - może być, całkiem dobrze opisane, choć wiem, że można by napisać więcej. I pewnie będzie tego więcej, bo książka zakończyła się tak, jakby miała pojawić się kolejna część.  

          Nie mam pojęcia czy polecać tę książkę, czy nie. Musicie sami zastanowić się, czy chcecie czytać Turecką rozkosz. Ja na pewno sięgnę po kolejne części - ale tym się nie sugerujcie, jak po prostu lubię książkowy masochizm.  

          Więcej odnośnie książek o ten tematyce znajdziecie na moim instagramie @anisa_agata w zakładce “Arabska plaga”. Tam mówię o szkodliwości książek w tej tematyce i ich promocji.  

piątek, 14 maja 2021

Agata Grabowska - Pewnego razu w Abu Dhabi

 


Pewnego razu w Abu Dhabi

Historia Pakistanki, która poświęciła wolnosć dla dobra rodziców


Kiedy Khafiyah, najmłodsza z rodzeństwa, otrzymuje propozycję wyjścia za mąż za syna milionera w zamian za pomoc finansową rodzicom, postanawia ją przyjąć i wyjeżdża z Pakistanu do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W Abu Dhabi bardzo szybko staje się znienawidzoną żoną i kulą u nogi. Pewnego dnia jednak do Emiratów przybywa niespodziewany gość, który wywraca życie wszystkich do góry nogami.

Książkę w formie ebooka możesz zakupić

Druga część powieści przewidywana na 2022

czwartek, 13 maja 2021

Później - historia chłopca, który widział zmarłych

 “Później dowiedziałem się, że bardzo wielu pisarzy umiera przy biurku. Widocznie to zawód dla ludzi z osobowością typu A.” 

~ Stephen King, Później 


“Tylko umarli nie mają sekretów. Jamie od najmłodszych lat widuje zmarłych. I nie przypomina to tego, co znamy ze słynnego filmu z Bruce’em Willisem. Jamie może zobaczyć to, czego nikt inny nie widzi, i poznać sekrety, których nikt inny nie zna. Ale cena, jaką musi płacić za swoje nadnaturalne zdolności, jest bardzo wysoka. O czym doskonale wie matka Jamiego, która namawiała go, aby nikomu nie mówił, co potrafi. Taki dar nie może długo jednak pozostać niezauważony. I Jamie wkrótce będzie musiał pomagać nowojorskiej policji w śledztwie w sprawie, w której pewien morderca groził uderzeniem zza grobu. 
Czasami dorastać znaczy stanąć twarzą w twarz z prześladującymi cię demonami. 
„Później”, najnowsza powieść Stephena Kinga, to horror w najlepszym wydaniu – przerażający i poruszający. To także historia o straconej niewinności i konieczności wyborów między dobrem a złem. Uważny czytelnik znajdzie w niej echa jednej z najsławniejszych powieści Kinga – TO – i odpowiedź na pytanie, co trzeba zrobić, aby stawić czoło złu we wszystkich jego postaciach.” 
 

          Powiem wam szczerze, że ja nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za twórczością Stephena Kinga. I mimo darzenia autora wielkim szacunkiem jego postaci jak i książek - w końcu ich fenomen musiał skądś się wziąć - to ja osobiście nie rozumiałam, dlaczego ludzie tak bardzo go kochają. W przeszłości miałam dwa podejścia do książek Kinga. Pierwszą z nich był Cmętarz Zwieżąt (widziałam różne zapisy tego tytułu, nie wiem w końcu jaki jest właściwy xD), a następnie w moje ręce wpadła książka pod tytułem “Oczy Smoka”. Obie książki nieszczególnie mnie zachwyciły - zwłaszcza po wielu opiniach o genialności Kinga.  

Z Później stało się kompletnie inaczej... 

          Więc może zacznę od tego, dlaczego właściwie zdecydowałam się na przeczytanie tej książki. Poza przepiękną okładką, która od razu wpadła mi w oko. Później po przeczytaniu opisu książki uznałam, że to chyba odpowiedni czas, aby dać Kingowi ostatnią szansę. W końcu mówi się, do trzech razu sztuka, prawda?  

          Pierwsze strony książki przeczytałam sceptycznie. Jednak z czasek historia jak i akcja rozkręciła się na tyle, że zarwałam noc, aby przeczytać książkę. Oczywiście mi się to nie udało, bo książkę dokończyłam kolejnego dnia, ale musicie wiedzieć, że w moim przypadku poświęcenie snu na czytanie jest czymś niezwykle rzadkim. 

          Lektura mnie porwała, historia mnie zmiażdżyła. Nigdy wcześniej nie czułam tak wielkiej sympatii czy przywiązania do głównego bohatera książki. Kolejne rozdziały pozostawiały po sobie niedosyt, rosnące napięcie i chęć tego, aby jak najszybciej przekonać się o tym, co będzie dalej. Jednocześnie chciałam skończyć książkę, aby dowiedzieć się, jak zakończy się historia Jami’ego, i jednocześnie chciałam czytać dalej.  

          Stephen King kupił mnie tą książką. Wiem, że sięgnę po kolejne. Powoli tworzę już listę książek Kinga, które chcę przeczytać.  

Książka Później otrzymała ode mnie ocenę 11/10 

środa, 12 maja 2021

Wywiad z autorką "Pakistańskiego wesela" - Mają Klepm

 "Tymczasem Pakistan, który może się pochwalić równie pięknymi zabytkami, zachwycającymi krajobrazami i tak naprawdę w niczym Indiom nie ustępuje, jest wciąż pomijany, osądzany, spychany na margines." ~Maja Klemp  



11 grudnia 2020 roku miała swoją premierę książka Mai Klemp pod tytułem “Pakistańskie wesele”. Obecnie pozycja na portalu lubimyczytać posiada ocenę 7,3/10, co bez wątpienia jest bardzo dobrym wynikiem. Ja sama oceniam książkę na mocne 8/10 i serdecznie polecam wszystkim - szczególnie tym, którzy lubują się w tematyce około arabskiej. Pamiętajcie jednak, że ta książka nie może być porównywana do książek takich autorów jak Laila Shukri czy M. Margielewski. “Pakistańskie wesele” to naprawdę dobry kawał literatury! 

 Ale zaraz, o czym właściwie jest “Pakistańskie wesele”? 

“Dziennik Mai jest subiektywnym portretem współczesnego pakistańskiego społeczeństwa i przestrogą dla wegetarian, którym marzy się wyprawa do tej części subkontynentu. Autorka niczym współczesna bajarka snuje opowieść językiem mówionym, bawi się słowem i skraca dystans. Odwiedzisz z nią inną kulturę, zdobędziesz szczyty Hindukuszu czy zapolujesz na perfumy w piwnicach Islamabadu. Poznasz jej Księcia i historię miłości, która pokonała różnice kulturowe oraz życie w różnych strefach czasowych. 

„Pakistańskie wesele” to wielobarwny opis ludzi, strojów i miejsc. Maja dzieli się refleksjami na temat aktualnych problemów, jak nierówności społeczne czy brak tolerancji. Lektura utwierdza w przekonaniu, że można podejść do innych łagodniej i bez uprzedzeń. Choć autorka nie pozostaje obojętna na uroki egzotycznych strojów czy biżuterii, którym równie chętnie poświęca uwagę, z nią możesz zajrzeć w głąb ludzkiej duszy.” 


Źródło: milosna-globalizacja.pl

Jakiś czas temu udało się mi się zadać Mai kilka pytań o książkę oraz pisarstwo, na które uzyskałam ciekawe odpowiedzi.  


Pytanie: Minęło już kilka dobrych miesięcy od premiery “Pakistańskiego wesela”. Książka okazała się bardzo dobra i co najważniejsze - rzetelna. Jak czujesz się teraz z tym faktem, że zostałaś pisarką? 

Maja: Dziękuję, że tak mówisz. Szczerze mówiąc, jak dowiedziałam się, że będziesz recenzować moją książkę, to przygotowałam się na najgorsze ;) Wiesz, ja długo się zastanawiałam, czy mogę nazywać się pisarką, czy tylko autorką. Wiem, że ty też zwracasz uwagę na to rozróżnienie, ja pierwszy raz spotkałam się z nim w książce Murakamiego. Tak naprawdę, wydanie jednej książki nie czyni z nikogo pisarza. Ale z drugiej strony, ja staram się pisać codziennie, prowadzę bloga, publikuję felietony, pracuję nad kolejną książką, miałam kilka mniejszych publikacji przed “Pakistańskim weselem”, więc postanowiłam sobie sama udzielić kredytu zaufania i pozwoliłam sobie na nazwanie się pisarką. I to jest cudowne uczucie. Chyba podczas mojej ostatniej podróży ktoś się mnie spytał, czym się zajmuję, po raz pierwszy odpowiedziałam wtedy, że “I’m a writer”. Przeżywałam to później przez kilka dni. Teraz już się z tym oswoiłam - mój mąż już dziesiątki razy powiedział komuś, że jego żona jest pisarką, a ja zaczynam w to wreszcie wierzyć.  


Pytanie: Jak czułaś się w chwili, gdy “Pakistańskie wesele” miało dopiero swoją premierę? 

Maja: Zdecydowanie bardziej, niż w momencie premiery “Pakistańskiego wesela”. Wtedy wszystko działo się na wariackich papierach, byłam przemęczona, przyjechałam akurat do Polski, miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia w domu. W dodatku cały czas stres, że nie wyrobimy się z premierą przed świętami - wydawanie książek w czasach pandemii to nie jest rozrywka dla osób o słabych nerwach. Dlatego, mimo że fizycznie mogłam tej książki dotknąć, powąchać, pozachwycać się wydaniem i to wszystko w towarzystwie mojej najbliższej rodziny, nie do końca to do mnie docierało. Wiedziałam, że właśnie spełniły się moje marzenia, że to jest to, że powinnam wyć opętańczo ze szczęścia, ale byłam strasznie otępiała. Mam wrażenie, że teraz cieszę się dużo bardziej. Ostatnio dostałam propozycję udziału w festiwalu literackim i właśnie to zaproszenie chyba najbardziej mi uświadomiło, że osiągnęłam swój cel.  


Pytanie: Co sądzisz o swoich czytelnikach oraz o recenzjach, które możemy znaleźć chociażby na portalu lubimyczytać? Śledzisz na bieżąco opinie o swojej książce? 

Maja: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że mam z czytelnikami dobry kontakt. Jest to jeden z nieoczekiwanych plusów promocji na mediach społecznościowych - to zdecydowanie skraca dystans i dzięki temu wiele osób pisze do mnie wiadomości prywatne. Daje mi to również możliwość poznania moich czytelników, nie są dla mnie masą anonimowych odbiorców, mają twarze konkretnych osób, a każda z nich szuka w mojej twórczości czegoś innego. Dla pisarza te informacje są bardzo cenne. Oczywiście można pisać tylko dla siebie, ale dla mnie integralną częścią uroku bycia pisarką jest właśnie możliwość “porywania” innych do mojego świata. Szczerze mówiąc nie śledzę recenzji na portalach zbyt uważnie - obiecałam sobie i swoim agentkom, że nie będę tego robiła. Dziewczyny zadeklarowały, że jak pojawi się coś wartego uwagi, będą mi to podsyłać. Na początku rzeczywiście ciągnęło mnie do sprawdzania. Przy pierwszej gorszej recenzji, z którą się nie zgadzałam, miałam ochotę się kłócić, dyskutować, wspiąć na wyżyny polemiki, ale… przede wszystkim nie każdemu musi się moja książka podobać. I to nie znaczy, że jest przez to zła. Jeśli wejdziesz na taki portal i wpiszesz tytuł swojej ulubionej książki, którą uważasz za dzieło doskonałe, prawie na pewno znajdziesz przynajmniej kilka złych ocen. Poza tym, zdecydowałam się na dosyć kontrowersyjny model promocji “Pakistańskiego wesela”, ryzykując tym samym hejt, który może dotknąć również książki. Nigdy nie będę wiedziała, czy ktoś ocenia moją książkę źle dlatego, że nie lubi mnie, czy dlatego, że przeczytał “Pakistańskie wesele” i nie przypadło mu ono do gustu. Dlatego nie zamierzam się przejmować nieprzyjemnymi opiniami. Chyba że zawierają one konstruktywną krytykę, to zupełnie coś innego. Tak naprawdę, twoja recenzja też nie była do końca pozytywna, ale zwróciłaś mi uwagę na kilka rzeczy, których sama nie zauważyłam. Na przykład, w moim odczuciu, w żadnym momencie nie wywyższam się nad Pakistańczykami, podchodzę z takim samym sarkazmem do nich, jak do siebie samej. Nie było również moją intencją wyśmiewanie się z islamu, ponieważ bardzo tę religię szanuję. Ale sam fakt, że ktokolwiek mógłby to tak odebrać, już powinien mi dać do myślenia. Nawet jeśli nie wpłynie to na zmianę mojego stylu, to przynajmniej zwiększy moją świadomość. Czasami jedna negatywna, ale sensowna uwaga daje więcej niż setki komplementów. Chociaż według mnie, pisarzowi potrzebne są obie te rzeczy - konstruktywna krytyka, żeby lepiej obrać kierunek i pozytywne recenzje, jako wiatr w żagle, który pozwoli szybko w tym kierunku popłynąć.  


Pytanie: Co właściwie skłoniło Cię do napisania książki o Pakistanie? Czy to chęć przekazania ludziom swojej historii, a może ukazanie tego prawdziwego Pakistanu? 

Maja: Do samego napisania, zdecydowanie chęć przekazania mojej historii, a właściwie opisania przygody, bo tak właśnie na to patrzę - jak na wspaniałą, nietuzinkową przygodę. Ale decydując się na publikację, chciałam skorzystać z okazji i w pewnym sensie odczarować Pakistan. Zauważ, że ten kraj jest cały czas demonizowany. Indie, w których również mamy do czynienia z atakami terrorystycznymi, z przemocą wobec kobiet, z gwałtami i z całym tym złem, za które z założenia nie lubimy Pakistanu, stały się jedną z najbardziej wymarzonych destynacji wśród turystów. Tymczasem Pakistan, który może się pochwalić równie pięknymi zabytkami, zachwycającymi krajobrazami i tak naprawdę w niczym Indiom nie ustępuje, jest wciąż pomijany, osądzany, spychany na margines. Nie mogę ukazać prawdziwego Pakistanu, ponieważ sama go tak naprawdę nie znam  - przecież dwa tygodnie to jest nic! Natomiast bardzo chciałam, żeby z mojej książki wyłonił się obraz ludzkiego Pakistanu. Nie złego, ale też nie lukrowanego - po prostu przystępnego kraju, w którym mieszkają ludzie, którzy wcale się tak od nas nie różnią. Mają swoje słabości, aspiracje, piękne i brzydkie strony. Więcej nas z nimi łączy, niż dzieli.  


Pytanie: Czy po tak długim czasie myślisz, że może pominęłaś coś ze swojej podróży, co chciałabym teraz dopisać do książki? A może na odwrót - może opisałaś coś, co wolałabyś z książki usunąć? 

Maja: Dzięki temu, że pisałam książkę na gorąco, zaraz po powrocie, udało mi się zachować właściwie wszystko. Do tego na etapie redakcji moje wydawnictwo bardzo mocno dociskało mnie o szczegóły, o opisy - warunków atmosferycznych, budynków, dekoracji - wszystkiego. Raczej nie zostało nic do dopisania. A czy bym coś usunęła? Nie sądzę. Ja się przywiązuję do każdego napisanego zdania, nie lubię cięcia tekstów. Chyba jeszcze bardziej niż podcinania włosów u fryzjera. Wiem, że to zabrzmi nieskromnie, ale uważam, że “Pakistańskie wesele” jest udanym debiutem. Oczywiście mogłoby być lepiej, niemniej jednak trzeba zostawić sobie trochę przestrzeni na rozwój ;) 


Pytanie: Jakie są Twoje plany na przyszłość względem kolejnych książek? Planujesz coś jeszcze wydać? 

Maja: Zdecydowanie tak! Pracuję obecnie nad drugą książką, idzie mi to trochę wolniej, niż bym chciała, ale nadal planuję skończyć ją w okolicach lata. Tym razem bez egzotycznych klimatów, skupię się na Polsce. Do Pakistanu być może wrócę w przyszłości - obiecałam najmłodszej szwagierce, że o jej ślubie też napiszę, więc to chyba nieuniknione. 


Pytanie: Czy masz jakieś ulubione momenty w swojej książce, do których szczególnie lubisz wracać? 

Maja: Wyprawa na północ. Podczas podróży to było dla mnie prawdziwe wytchnienie i zawsze, kiedy wracam do tych rozdziałów o Islamabadzie i Hindukuszu, znowu odczuwam tę samą ulgę. Opada ze mnie napięcie, prawie czuję to mroźne, czyste powietrze i po prostu się relaksuję. To jedno z moich ulubionych wspomnień podróżniczych w ogóle, nie tylko jeśli chodzi o wyprawę do Pakistanu opisaną w książce. Cieszę się, że udało mi się je w tej formie zachować i mam nadzieję, że czytelnicy mają podobne odczucia, kiedy po gonitwie i chaosie pendżabskiego wesela dochodzą do tych rozdziałów. Mam nadzieję, że podczas kolejnego wyjazdu do Pakistanu, uda mi się poznać i opisać więcej takich miejsc. 


Pytanie: Powiem szczerze, że pierwsze co wpada w oko, to przepiękna okładka “Pakistańskiego wesela”. Skąd taki pomysł na okładkę? 

Maja: Z głowy graficzki. A tak serio - ja od samego początku miałam swoje pomysły na okładkę, niestety nie przeszły. Poprosiłam tylko, żeby nie było zdjęcie stockowego, typu omdlewająca dziewica w wielkich, kudłatych ramionach roznegliżowanego szejka. Tego bym nie zniosła. Muszę przyznać, że miałam dużo szczęścia do wydawnictwa - moje zdanie było zwykle poważnie brane pod uwagę, czy to przy korekcie, czy przy oprawie graficznej. Wbrew pozorom nie jest to norma, wielu autorów widzi po raz pierwszy okładkę swojej książki dopiero po publikacji. Ja dostawałam projekty do wglądu. Pierwszy był naprawdę piękny, ale według mnie nie oddawał ducha książki. Wykorzystywał zdjęcie drzwi z ogrodu Shalimar (zdjęcie ostatecznie znalazło się w środku książki) i bardziej przywodził na myśl poważną książkę antropologiczną. Mniej więcej w tym samym czasie pewien polski fotograf z Nowego Jorku zaproponował mi sesję w klimatach orientalnych - podesłałam te zdjęcia do wydawnictwa, w razie, gdyby były potrzebne ilustracje do opisywanych przeze mnie kreacji. Kiedy zobaczyłam drugą propozycję okładki z wykorzystaniem zdjęcia z tej sesji, byłam w szoku. Kolory były zachwycające, do tego oko na okładce, czyli zasady neuromarketingu spełnione… tylko musiałam zapomnieć, że to jestem ja. W przeciwnym razie czułabym się chyba trochę niekomfortowo. Jak już zapomniałam, stwierdziłam, że piękniejszej okładki sama bym nie wymyśliła.  


Pytanie: Myślisz może, że Twoja książka może wzbudzać kontrowersje? W końcu piszesz o Pakistanie – kraju, który nie jest ikoną turystyki. 

Maja: Jestem przekonana, że je wzbudza. I to nie tylko sama książka, ale również mój blog. Co więcej, uważam, że to dobra rzecz. Z pragmatycznego punktu widzenia, kontrowersje sprzedają się najlepiej, ale tak naprawdę, to właśnie o kontrowersyjnych tematach warto pisać. Prowokować, rzucać wyzwania stereotypom. To dzięki temu, mówi się, że pióro - w dzisiejszych czasach klawiatura - ma moc zmieniania świata. Jeśli chociaż jedna osoba po przeczytaniu mojej książki zmieni zdanie o tej części subkontynentu, nabierze ochoty na poznanie Pakistanu, to już będzie ogromny sukces.  


Pytanie: Czy jest jakiś pisarz, który stanowi dla Ciebie autorytet? 

Maja: Zafón i Murakami. Ale to jest zupełnie inna bajka, inny styl pisania, inna forma opowieści. Zachwycają mnie, ale wiem, że nigdy nie będę pisać tak jak oni. Ja nie będę pisać książek epickich, to nie dla mnie. Chciałabym natomiast osiągnąć poziom Kevina Kwana - pisze o rzeczach pozornie błahych, ale robi to w taki sposób, że ja jako czytelniczka delektuję się każdym jednym zdaniem. Z polskich pisarzy bardzo lubię Annę Brzezińską, szczególnie jej książki fantasy. Są niezwykle liryczne, poruszają we mnie jakąś czułą strunę. Uwielbiam też soczysty język Zygmunta Miłoszewskiego - pamiętam, że jak czytałam “Gniew” zachwycałam się przede wszystkim jego metaforami i dbałością o szczegóły. A wychowałam się na książkach Joanny Chmielewskiej i chciałabym, żeby kiedyś, ktoś, czytając moje książki, cierpiał tak samo jak ja, próbując w komunikacji miejskiej powstrzymać jakoś dzikie wybuchy śmiechu.  


Pytanie: Czy ciężko jest wydać swoją pierwszą książkę? 

Maja: Z mojego doświadczenia wynika, że owszem. Zwłaszcza, jeśli uprzemy się na wydawnictwo tradycyjne. Wiele z nich z założenia nawet nie czyta propozycji od debiutantów. Konkurencja na rynku jest ogromna, o tym, co zostanie włączone do planu wydawniczego decyduje to, czy książka będzie się sprzedawała. Zresztą, sama widzisz, co zostaje publikowane w kategorii tzw. “książek arabskich”. W rezultacie półki w wiodących księgarniach zostają zalane przez kiepskiej jakości, wtórne potworki, a początkujący pisarze, nawet jeśli zdecydują się na self-publishing, mają minimalne szanse na wybicie się. Na szczęście, wydaje się, że popularność kont książkowych na instagramie i innych mediach społecznościowych, ma szansę to zmienić. 


Pytanie: Czy pogodzenie pisania z codziennymi obowiązkami było trudne? 

Maja: “Pakistańskie wesele” pisałam częściowo w pracy, udawało mi się przy tym utrzymać wysoki poziom produktywności, więc nie było z tym problemu. Natomiast bloga zaczęłam pisać już po przeprowadzce do Nowego Jorku, kiedy nie miałam stałego zatrudnienia, a obowiązki domowe ograniczone do minimum. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, jakbym mogła to pogodzić z normalną pracą na pełen etat, dlatego paradoksalnie doceniam ten zawodowy zastój.  


Pytanie: Jaką złotą myśl, radę, wskazówkę mogłabyś przekazać swoim czytelnikom? 

Maja: Bardzo banalną - nie uprzedzajmy się do wszystkiego, co obce. Wiesz, że ja kiedyś nie lubiłam pizzy, nawet jej nigdy nie próbując? Całe szczęście, że w końcu nie miałam wyjścia i zjadłam! Ale tak serio, nie hodujmy w sobie uprzedzeń, nie wierzmy we wszystko, co słyszymy. W miarę możliwości, weryfikujmy informacje. Może okaże się, że faktycznie coś jest złe i niefajne, a może będzie jak ze mną i pizzą? Dajmy sobie szansę poznawania świata i ludzi, zamiast ich z góry przekreślać.


Pytanie: Czy jest jeszcze coś, co chciałabyś dodać od siebie? 

Maja: Tylko tyle, że też uwielbiam lisy, ale to chyba już wiesz. I tym bardziej trzymam kciuki za Lisa w cylindrze! 


 

Aby odwiedzić blog Mai, nakliknij na obrazek ^^

poniedziałek, 10 maja 2021

DRACUL – książka dedykowana tym, którzy wierzą, że potwory istnieją naprawdę

 "Wielu rzeczy nie wiemy o życiu; ze śmiercią jest podobnie."


Książka, która mrozi krew z żyłach. 

Książka, która zostaje w pamięci czytelnika na długi czas. 

Książka, która sprawia, że nie sposób zasnąć w nocy po lekturze. 


“Krewny słynnego autora Brama Stokera oraz finalista nagrody jego imienia łączą siły w oryginalnym prequelu jednej z najbardziej znanych powieści wszech czasów. Zainspirowany notatkami i tekstami pozostawionymi przez autora klasycznej powieści, „Dracula. Początek” jest paranormalnym thrillerem, który ujawnia nie tylko prawdziwe pochodzenie Draculi, ale także Brama Stokera – i opowiada o enigmatycznej kobiecie, która ich łączy. 

Jest rok 1868, a dwudziestoletni Bram Stoker czeka w opuszczonej wieży, by stawić czoła nieopisanemu złu. Uzbrojony tylko w krucyfiksy, wodę święconą i strzelbę, modli się o przetrwanie najdłuższej w swoim życiu nocy. Desperacko zdecydowany, aby zarejestrować to, czego był świadkiem, Bram spisuje wydarzenia, które go tu doprowadziły... 

Jako chorowite dziecko Bram spędza swoje pierwsze dni przykuty do łóżka w domu swoich rodziców w Dublinie. Opiekuje się nim młoda kobieta, Ellen Crone. Kiedy w pobliskim mieście dochodzi do szeregu dziwnych zgonów, Bram i jego siostra Matylda uświadamiają sobie wzorzec w dziwnym zachowaniu opiekunki – tajemnicę, która się pogłębia, mrożąc krew w żyłach, dopóki Ellen nie znika nagle z ich życia. Wiele lat później Matylda wraca ze studiów w Paryżu, aby przekazać Bramowi wiadomość, że widziała Ellen – i że koszmar, który według nich dawno się skończył, dopiero się zaczyna.” 


         Książka Dracul wpadła w moje ręce kilka miesięcy temu zupełnie przypadkowo i już na samym początku muszę przyznać, że każda książka z przypadku staje się moim ulubieńcem. I bynajmniej nie chodzi tu o zasadę, a o to, że najwyraźniej przyciągam do siebie dobrą lekturę (nie licząc książkowego masochizmu przy czytaniu książek o tematyce arabskiej).  

         Przyznam, że nigdy nie przeczytałam klasycznego Draculi. Nie widziałam również filmu – nie licząc parodii z 1995 roku – Dracula: wampiry bez zębów. I po przeczytaniu tej książki wiem, że wyszło mi to na dobre.  

         Dracul to połączenie tego, co uwielbiam. Groteska, czasy wiktoriańskie, gotyk, tajemnica i co również ważne - niewyidealizowany obraz wampirów jako istot mitycznych, które poprzez takie publikacje jak Zmierzch czy Pamiętniki wampirów, zostały zupełnie zmienione. Pierwotnie te mityczne istoty były przedstawiane jako potwory, nieumarli, gnijące czy rozkładające się zwłoki, które potrafią przemienić się w robactwo czy inne obrzydliwe kreatury. Dracul nie idealizuje, nie romantyzuje i nie przekłamuje. Za to wciąga, straszy i sprawia, że nocą idziemy do łazienki tylko z zapalonym światłem na korytarzu. 

         Jak dla mnie, Dracul to książka roku 2020 i nikt nie jest w stanie zmienić mojego zdania.  

niedziela, 9 maja 2021

(Syn Światowida) Rozdział 1 - Lasoto

 

Rozdział 1 - LASOTO

OSLO, NORWEGIA 

    O tej porze roku ulice Oslo przemieniały się w świąteczne stragany. Jedną z wielu atrakcji stawały się mikołajkowe kramy i wystawy sklepowe przyozdobione prezentami i figurkami krasnali dzierżącymi czerwone czapeczki. Na placach poczęto ustawiać ogromne, zielone drzewka świąteczne, na których gałązkach zwisały wesoło kolorowe lampki, kryształowe bombki i delikatne, często ręcznie wykonywane aniołki w białych, haftowanych albach.  

     Wraz z pierwszym śniegiem miejski krajobraz przemieniał się w przyjemny dla oka obrazek, niczym wyjęty z pocztówek sprzedawanych turystom. Wszystko wydawało się być idealne, zamknięte w swojej bańce idealności. Niezmienne, stałe, swojskie.  

     I takie właśnie było dla Gilberta. 

     Swojskie.  

     Wyszedł właśnie z kawiarenki a w dłoniach trzymał kubek gorącej, jeszcze parującej kawy z bitą śmietaną i przysiadł na jednej z drewnianych ławeczek nieopodal parku w centrum miasta. Miał stamtąd idealny spot na panoramę deptaka rozciągającego się po drugiej stronie ulicy.  


CZYTAJ DALEJ NA PORTALU WATTPAD 

czwartek, 6 maja 2021

Nowa książka na Wattpadzie - Syn Światowida (polska fantastyka)

 

Hej!
Właśnie na moim koncie Wattpad ukazał się prolog do (wattpadowej) książki mojego autorstwa. Link do mojego konta znajdziecie po prawej stronie bloga. Zapraszam do czytania <3 

Opis:

"Gilbert i Emily są nierozłączni. Spędzają wspólnie każdą wolną chwilę i nie mają przed sobą tajemnic. Wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy chłopak znika bez żadnego wyjaśnienia. Emily opuszcza bezpieczne i swojskie Oslo, aby odnaleźć przyjaciela w jego rodzinnym kraju na drugim końcu Europy. To, co odkrywa niszczy nie tylko jej dotychczasowe spokojne życie, ale sprawia również, że Gilbert nagle staje się jej zupełnie obcy, odległy i niedostępny. Jak wiele tajemnic przed nią zataił? Na ile Emily zdążyła go naprawdę poznać? Czy świat, którzy został przed nią otwarty jest jeszcze rzeczywistością? I co najważniejsze - co oznacza stara przepowiednia pozostawiona przez magów Światowida?"

środa, 5 maja 2021

Kretyńska komedia - zapowiedź

 

Tytuł: Kretyńska Komedia
Autorka: Agata Grabowska
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Selfpublishing/Ridero
Data premiery: 13 lipiec 2021
Opis: „Julia wraz z wujaszkiem Giuseppe mieszka w samym sercu Wenecji. Wiedzie w miarę normalne życie aż do dnia, w którym niespodziewanie odwiedza ją istota z pogranicza świata żywych i umarłych. Tajemniczy jegomość z czasem odkrywa przed Julią prawdziwy powód swojego przybycia. Dziewczyna, jak reszta bohaterów, wraz z pomocą emerytowanej egzorcystki - Papillon, musi dopełnić zadania, które pozostili po sobie poprzedni apostołowie. Czy Julia podoła zadaniu spoglądając w oczy śmierci? Jak wielki sekret skrywa wujaszek Giuseppe? I co z tym wszystkim wspólnego ma Boska komedia Dantego?”